Jestem ponownie w zawieszeniu, wyłączyłam się znowu na kilka dni, albo bardziej depresja mnie wyłączyła. Mam ochotę się  poddać, przestać walczyć, lecz wiem, że tak naprawdę, nie mogę tego zrobić. Tyle marzeń jeszcze czeka do zrealizowania, plany które mają na celu ułatwić mi życie -same się nie zrealizują. Nie mogę się odnaleźć, bo życie w pojedynkę nie jest dla mnie. Brakuje mi u boku mężczyzny, którego będę mogła zadbać, który będzie moim wsparciem pocieszycielem w trudnych chwilach. Nie wszystko jest w stanie zapełnić mi rodzina. Pragnienie posiadania dziecka, odłożyłam już do tych planów, marzeń nigdy niespełnionych. Jednym z moich marzeń był ślub, jak każda kobieta chciałam założyć białą suknię, poczuć się wyjątkowo. Tak było, tych wspomnień, nikomu nie oddam. Nie sądziłam, że to marzenie będziemy tyle kosztowało, minął już miesiąc kilka dni odkąd nie mieszkamy razem. Zostawiłeś mnie równo 4 miesiące temu. To nadal boli i nie chce przestać. Zajrzałam ostatnio bardzo głęboko w siebie, już wiem dlaczego nie byłam szczęśliwa w tym małżeństwie, przyznaję się przed Wami, że jestem typem osoby która musi być dla partnera na pierwszym miejscu, dowiedziałam się o sobie, że muszę być adorowana, zdobywana każdego dnia, muszę być przed kolegami, przed dzieckiem chociaż wiem, że jest dla rodzica najważniejsze. Może po prostu, nasze małżeństwo nie miało szans się udać?-nie wiem tego, ale najprawdopodobniej tak jest. Chcemy od życia zupełnie czegoś innego, ja pragnęłam męża, ojca dla swojego dziecka, nie zrozumcie mnie źle, nigdy nie przeszkadzało mi dziecko partnera pokochałam je prawie jak swoje, ma prawo do końca życia mówić do mnie mamo. Ja nie mogłam dać swojemu partnerowi, tego co on oczekiwał ode mnie, ani on nie potrafił mi dać tego co, ja oczekiwałam. Myślałam, że miłość przetrwa wszystko, teraz widzę, że to bajki chyba, że jeszcze nie trafiłam na swoją. Aktualnie moją głowę zajmuje remont, mieszkania i praca, się wyrzucić z głowy swoje uczucia, a przede wszystkim z serca. Kosztuje mnie tak dużo, że, jak to przetrwam to już mnie nic nie pokona. Życie od pierwszej chwili istnienia mojego na tej planecie mnie nie oszczędzało, to teraz jestem kim jestem i dalej to niosę na swoich barkach. 21 października odchodzę równe 30 urodziny, jestem na etapie takim że nie wiem jak pokierować swoje życie. Jednego jestem pewna bo się dowiedziałam o sobie, żeby być szczęśliwą tak naprawdę nie mogę być sama nie chodzi że mam być w związku małżeńskim, bo w tym związku już od dawna byłam naprawdę sama. Nie wiedziałam, że tak się da dopóki do mnie to nie dotarło, że można być razem, ale osobno. Jeszcze zanim zaczął się ten największy kryzys w moim zdrowiem czułam, że przestał być moim przyjacielem, w tym właśnie momencie runął pierwszy fundament naszego małżeństwa, od tamtej pory było tylko gorzej. Teraz czuję że stajemy się sobie totalnie obcy... Boli mnie to że żyje Ci się lepiej beze mnie, to znaczy, że nigdy nie byłam Twoją miłością, może po prostu Ci się wydawało. Jestem na etapie w którym płacze prawie codziennie tabletki nasienne przedstawiają już działać. Jestem w kolejnym życiowym kryzysie wiem, że muszę to przetrwać dla samej siebie, innego życia nie dostanę tylko to, co mam.

Komentarze

katarzyna_nieslanczyk

Copyright © Zmotoryzowana